Pseudo-dziennikarze prowokują polityków w parlamencie, jednocześnie zarzucając prawdziwym dziennikarzom, iż ci nie zadają niewygodnych pytań, bo są skorumpowani przez partie, mówi Pablo Hernández z Maldita.es w podcaście Truth Talks EURACTIV.pl.
W SKRÓCIE: Dezinformacja w Hiszpanii
- Główne narracje: antyimigranckie, ksenofobiczne, antyszczepionkowe, antyunijne, antysystemowe, związane ze zmianami klimatu, polityką krajową (w tym regionalną) i wojną na Ukrainie
- Kto szerzy dezinformację: politycy krajowi, krajowe media, podmioty zagraniczne (np. Rosja)
- Najbardziej powszechne fake newsy: imigranci szabrowali po powodziach, Hiszpański Czerwony Krzyż pomaga Palestyńczykom bardziej niż Hiszpanom, UE jest daleko od obywateli, jest przebiurakrytyzowana, a jej utrzymanie zbyt kosztowne, nie można ufać krajowym instytucjom i ludzie muszą polegać na sobie nawzajem, system krajowy funkcjonuje źle
O dezinformacji w Hiszpanii rozmawiamy z Pablem Hernándezem, dyrektorem ds. badań w Maldita.es.
Karolina Zbytniewska, EURACTIV.pl: Dezinformacja często wykorzystuje podziały społeczne, debaty polityczne i wrażliwość kulturową. Jakie są najpopularniejsze narracje dezinformacyjne w Hiszpanii?
Pablo Hernández: Mówiąc o dezinformacji, musimy pamiętać, iż bardzo często podąża ona za debatami publicznymi. W większości przypadków dezinformacja nie tworzy tych debat, ale je wykorzystuje, „doczepiając się” do nich i wykorzystując zainteresowanie opinii publicznej do szerzenia swoich narracji.
Główne narracje nieustannie się zmieniają. Gdybym miał wskazać jeden trwały temat dezinformacji w Hiszpanii, prawdopodobnie byłaby to dezinformacja antyimigrancka.
To idealny scenariusz dla osób szerzących dezinformację i utrwalone narracje. Grają oni na emocjach ludzi, rozbudzając ich gniew wobec nieefektywności rządu i instytucji, które powinny pomagać zwykłym obywatelom.
Mamy więc sytuację naznaczoną emocjami, brakiem wiarygodnych informacji, ogromnym zainteresowaniem społecznym i wieloma tematami wykorzystywanymi do szerzenia dezinformacji. Jest na przykład dużo dezinformacji związanej ze zmianami klimatycznymi.
W czasie spowodowanych ulewami powodzi w Walencji pojawiły się narracje spiskowe twierdzące, iż to nie był naturalny kataklizm – iż został sztucznie wywołany. Niektórzy rozpowszechniali teorię, iż burza została „wyprodukowana” specjalnie po to, by zaszkodzić mieszkańcom Walencji. Narracje te łączyły absurdalne teorie spiskowe z bardziej powszechnym klimatycznym denializmem.
Do tego doszła polityczna walka między różnymi szczeblami władzy i partiami o to, co wydarzyło się w Walencji. Ruchy antysystemowe podsycały dodatkowo gniew, próbując zaatakować sam system. Dezinformacja wokół wydarzeń w Walencji przybrała więc wiele form, podsycana przez liczne podmioty.
Ciekawe. A więc z jednej strony mieliśmy zaprzeczanie zmianom klimatu, a z drugiej – dezinformację sugerującą, iż powódź została celowo wywołana przeciwko mieszkańcom Walencji i Hiszpanii.
Tak, dokładnie. Mamy system ostrzegawczy – chatbota na WhatsAppie – służący do tego, by ludzie zgłaszali nam przypadki dezinformacji, na które natknęli się w mediach społecznościowych.
Dostaliśmy mnóstwo zgłoszeń dotyczących jednego filmiku z TikToka, w którym mężczyzna twierdził, iż ktoś w jakiś sposób „zabrał chmury” z Maroka i „wysłał” je do Walencji, by zaatakować miasto. Według tej narracji nie był to naturalny kataklizm i nie miał nic wspólnego ze zmianami klimatycznymi.
Twierdzono, iż to sztucznie wywołane zjawisko – rzekomy sposób na pomoc Maroku i jednoczesne zaszkodzenie części Hiszpanii. W efekcie mieliśmy dwie równoległe narracje: jedna miała wydźwięk ksenofobiczny, bo uderzała w Maroko, a druga zaprzeczała zmianom klimatycznym.
Wielu ludzi nie było w stanie przyjąć do wiadomości faktu, iż ulewy miały związek ze zmianami klimatycznymi. Skoro według nich nie ma czegoś takiego jak zmiana klimatu, to szukali innego wyjaśnienia. I znaleźli je: chmury zostały skradzione z Maroka i celowo przeniesione nad Walencję.
To było absurdalne. A jednak dostaliśmy tyle zgłoszeń, iż zastanawialiśmy się, kto w ogóle wierzy w takie rzeczy. Może nie chodzi o to, żeby od razu w to wierzyć, tylko o zasianie wątpliwości. Ludzie mogą sobie myśleć: „Może to i brzmi nieprawdopodobnie, ale czy ta powódź to na pewno było naturalne zjawisko? A może nowa technologia rzeczywiście pozwala wzmocnić burzę? I kto może za tym stać?”.
Niektóre teorie spiskowe wydają się tak szalone, iż aż trudno uwierzyć, by ktokolwiek je traktował poważnie. Ale są ludzie, którzy w nie wierzą – albo przynajmniej pozwalają im zakorzenić się w sferze wątpliwości.
Może nie wszyscy uwierzą w tę konkretną teorię, ale dezinformacja i tak osiągnęła swój cel: przekierowała ich uwagę na inne, rzekome wyjaśnienia. A to zasianie wątpliwości jest jednym z najbardziej podstępnych skutków dezinformacji.
Na samym początku wspomniał Pan, iż dezinformacja często podąża za debatami publicznymi. Ale widać, iż pewne tematy pojawiają się szczególnie często. Jak wyjaśniłby Pan fakt, iż zaprzeczanie zmianom klimatu, dezinformacja antyunijna czy antyimigrancka są tak atrakcyjne dla „dezinformacyjnych sępów”?
Myślę, iż to dlatego, iż ktoś na tych narracjach zyskuje. jeżeli masz określoną agendę ideologiczną i znajdujesz sposób, by wprowadzić ją do debaty publicznej – choćby dzięki dezinformacji – to będziesz to robić.
Osoby szerzące dezinformację nie robią tego tylko po to, by rozsiewać kłamstwa. Chodzi im o to, by ich agenda – ideologiczna lub polityczna – wygrała. Nie ma dla nich znaczenia, czy użyją informacji prawdziwej, czy fałszywej. jeżeli prawdziwa im pasuje – użyją jej. jeżeli potrzebują kłamstwa – posuną się kłamstwa.
Gdy dostrzegają, iż dana debata polityczna może im pomóc, wrzucają piąty bieg i rozpowszechniają dezinformację, by nadać rozgłos swoim narracjoml i dotrzeć do jak największej liczby ludzi. choćby jeżeli nie przekonają wszystkich, to chcą, by ich narracja stała się popularna. Gdy ludzie słyszą coś wielokrotnie, są bardziej skłonni w to uwierzyć – albo przynajmniej uznać to za możliwe.
Wracając do powodzi w Walencji – osoby szerzące dezinformację antyimigrancką miały trudność, by powiązać ten temat ze swoimi przekazami. Oskarżali ich o szabrownictwo.
Inna narracja uderzała w Czerwony Krzyż, który rzekomo zamiast pomagać Hiszpanom, tylko koncentrował się na wsparciu dla Palestyńczyków z Gazy albo dla imigrantów. Te twierdzenia były fałszywe, ale wykorzystywały dramatyczną sytuację w Walencji, by wprowadzić do debaty publicznej antyimigranckie przekazy.
W innych krajach bardzo rozpowszechniona jest dezinformacja wymierzona w Ukrainę – często określana mianem „dezinformacji obozu pokoju” – a także narracje antyszczepionkowe i retoryka antyunijna. Czy podobnie jest w Hiszpanii?
Tak. jeżeli chodzi o dezinformację antyszczepionkową, to w czasie pandemii miała ona masowy charakter. Od tego czasu jednak ten rodzaj dezinformacji wyraźnie osłabł. Sytuacja w Stanach Zjednoczonych może mieć wpływ na to, jak tego typu narracje rozwijają się na całym świecie.
W związku z wydarzeniami politycznymi w USA i debatą na temat kontynuowania wsparcia dla Ukrainy obserwujemy też ponowny wzrost narracji wymierzonych w Zełenskiego i ukraiński rząd.
Także dezinformacja dotycząca Unii Europejskiej jest w Hiszpanii dość powszechna. Niektórym politykom i ideologom opłaca się atakowanie UE. Mimo to jeżeli zapyta się Hiszpanów, to generalnie postrzegają członkostwo w Unii pozytywnie.
Trzeba jednak zaznaczyć, iż UE często jest postrzegana jako instytucja odległa od codziennego życia Hiszpanów, zbyt biurokratyczna i skupiona na błahych sprawach, zamiast na istotnych problemach, które dotykają obywateli. Tę percepcję wykorzystują twórcy dezinformacji, przedstawiając Unię jako kosztowną, nieskuteczną i oderwaną od realnych potrzeb.
Mimo to nie uważam, by te narracje dezinformacyjne przeciwko UE były szczególnie skuteczne. Mogą nieco obniżać ogólną ocenę Unii w oczach Hiszpanów, ale Hiszpania nie jest krajem antyunijnym. Społeczeństwo wciąż jest przekonane, iż członkostwo w UE to coś dobrego.
Kim są główni aktorzy, którzy tworzą lub rozpowszechniają dezinformację w Hiszpanii?
To trudne pytanie dla nas w Maldita, ponieważ naszym głównym celem jest wykrywanie dezinformacji i dostarczanie rzetelnych informacji społeczeństwu. Nasza podstawowa działalność polega na tym, by identyfikować dezinformację i ostrzegać ludzi. jeżeli coś uznajemy za fałszywe, to dlatego, iż mamy na to twarde dowody.
Problem pojawia się, gdy próbujemy wskazać palcem, kto daną dezinformację rozpowszechnia. Żeby to zrobić, musimy mieć pewność, iż ktoś działa celowo, a udowodnienie czyichś intencji – zwłaszcza w mediach społecznościowych – jest niezwykle trudne. Zbadanie takich aktorów, powiązań między nimi i zależności wymaga ogromnych zasobów.
Z uwagi na nasze ograniczone możliwości, postanowiliśmy skupić się na wykrywaniu jak największej liczby przypadków dezinformacji i dostarczaniu sprawdzonych informacji opinii publicznej. Im więcej rzetelnych treści uda się nam przekazać, tym lepiej. To nasz główny cel.
W związku z tym nasze dochodzenia dotyczące samych aktorów nie są wystarczająco pogłębione, by przedstawić ostateczną listę największych twórców dezinformacji. Mamy podejrzenia wobec pewnych osób, kont i organizacji, które mogą celowo szerzyć fałszywe treści.
Jako przedstawiciel Maldita nie mogę jednak nikogo publicznie nazwać twórcą dezinformacji bez mocnych dowodów. Mam swoje podejrzenia, ale nie są one na tyle solidne, by kogokolwiek oskarżyć.
Mogę natomiast powiedzieć, iż większość dezinformacji, którą obserwujemy w Hiszpanii, pochodzi prawdopodobnie od krajowych aktorów. Jest pewna ingerencja z zewnątrz, ale wydaje się, iż to właśnie krajowi aktorzy odgrywają największą rolę.
Jeśli chodzi o dezinformatorów zagranicznych, przykładem może być natomiast Rosja i prorosyjskie narracje. Tego rodzaju treści zyskiwały na popularności zwłaszcza w momentach, gdy Hiszpanie szczególnie uważnie śledzili wydarzenia w Ukrainie, np. na samym początku rosyjskiej inwazji albo gdy trwały dyskusje o dalszym wsparciu dla Kijowa. Na co dzień jednak te narracje nie cieszą się zbyt dużą popularnością w hiszpańskich mediach społecznościowych.
Zagraniczni aktorzy mogą natomiast konsekwentnie promować sprzyjające im narracje na temat Hiszpanii. Na przykład popularyzują przekazy antysystemowe, takie jak tezy, iż Unia Europejska jest bezwartościowa i iż to biurokratyczny marnotrawca pieniędzy. Te narracje zagraniczne podmioty prawdopodobnie podsycają.
Sądzę jednak, iż osoby, które tworzą lub jako pierwsze rozpowszechniają takie treści, to zwykle aktorzy krajowi. Zagraniczni gracze następnie wykorzystują te narracje, by dzielić społeczeństwo hiszpańskie, wzmacniać nieufność wobec instytucji, rządu i polityków. Ich celem jest szerzenie narracji destrukcji, na zasadzie „nic nie działa, wszystko trzeba zburzyć.”
Dobrym przykładem są powodzie w Walencji. Pojawiło się hasło „Tylko ludzie ratują ludzi”, które spotkało się z dużym odzewem obywateli pomagających poszkodowanym. Choć ta solidarność była piękna, niektórzy aktorzy antysystemowi ją wykorzystali.
Załadowali do furgonetek wodę i jedzenie, pojechali do Walencji, nagrywali, jak pomagają ludziom, a filmy zamieszczali w sieci. Przekaz był jasny: instytucje nie pomagają, więc ludzie sami muszą wziąć sprawy we własne ręce. Tylko ludzie ratują ludzi. Z jednej strony – piękny gest. Z drugiej – wykorzystanie sytuacji do promowania narracji antysystemowej.
Niektórzy wykorzystują takie sytuacje, by przekonywać, iż hiszpański system demokratyczny nie działa i iż należy go zniszczyć.
To naprawdę niebezpieczny przekaz, zwłaszcza gdy miesza się z pozytywnymi i pozornie dobrymi hasłami. Na przykład slogan „Tylko ludzie ratują ludzi” może być szczególnie atrakcyjny dla rosyjskich aktorów.
Ukryta idea tego hasła polega na tym, iż nic w hiszpańskim systemie nie działa i należy ufać wyłącznie sąsiadowi – a nie rządowi. Takie nastawienie można wykorzystać do podważania zaufania do instytucji i promowania narracji antysystemowych.
Jakie są najważniejsze, unikalne cechy krajobrazu dezinformacyjnego w Hiszpanii? Co czyni go wyjątkowym w porównaniu do innych krajów?
To trudne pytanie, bo jest wiele podobieństw z innymi krajami. Jednym z problemów, z którymi mierzymy się w Hiszpanii – i nie wiem, jak to wygląda w krajach takich jak Polska – jest brak jasnej definicji tego, czym adekwatnie jest medium.
Są polityczni aktywiści, którzy przedstawiają się jako dziennikarze, mimo iż ich działalność nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem. Ponieważ nie ma sposobu, by odróżnić rzetelne dziennikarstwo od pseudo-dziennikarstwa, powstaje chaos. Niektóre strony internetowe naśladują format serwisów informacyjnych, ale ewidentnie nie zajmują się dziennikarstwem.
Chodzi o publicystów, influencerów albo liderów opinii udających dziennikarzy?
Dokładnie. Problem polega na tym, iż takie osoby mogą dostać się hiszpańskiego parlamentu. Aby pracować jako dziennikarz w parlamencie, trzeba mieć akredytację. Nie każdy może relacjonować posiedzenia.
Ale ponieważ nie ma wyraźnego rozróżnienia między prawdziwymi mediami a tymi, które z dziennikarstwem nie mają nic wspólnego, niektórzy pseudo-dziennikarze regularnie pojawiają się w Kongresie Deputowanych (niższa izba hiszpańskiego parlamentu – red.). Zamiast zadawać politykom rzeczowe pytania, prowokują ich i robią z tego show.
To problem, bo wykorzystują swoją pozycję do szerzenia dezinformacji i atakowania innych dziennikarzy. Twierdzą, iż zadają „trudne pytania”, których inni dziennikarze nie chcą zadawać, bo są częścią systemu, są opłaceni przez partie polityczne i nie wolno im zajmować się prawdziwym dziennikarstwem.
Jak to zjawisko wpływa na krajobraz dezinformacyjny w Hiszpanii?
Po pierwsze pozwala na szerzenie znacznych ilości dezinformacji. Po drugie prowadzi do polaryzacji debat politycznych i całego środowiska politycznego w Hiszpanii. Po trzecie podważa zaufanie do rzetelnych dziennikarzy.
Choć dziennikarze i media nie są doskonali i mogą popełniać błędy, takie osoby wykorzystują to, by forsować narrację, iż wszystko trzeba zburzyć. Mówią ludziom: „nie wierzcie żadnym hiszpańskim mediom – to tylko marionetki polityków i elit, a jaa wam mówię prawdę – alternatywną prawdę”.
Ten sposób narracji jest bardzo szkodliwy – nie tylko dla środowiska medialnego, ale też dla całego życia politycznego i publicznego w Hiszpanii.
Chcesz dowiedzieć się więcej o dezinformacji w Hiszpanii? Zapraszamy tutaj.