
Idziesz na przystanek i… nic nie wiesz. W Łodzi chcą to zmienić, ale wiaty rewolucję muszą przejść w całym kraju.
Przystanki PKS-owe to fascynujące miejsca. Niby kilka się w nich znajduje, a jednak mówią wszystko. Wystarczy rzut oka na rozkład, by dowiedzieć się, iż w danej miejscowości pod każdym domem stoją trzy samochody. Albo iż odpowiedzialni za ich budowę nigdy nie podróżowali komunikacją miejską i dlatego zapomnieli upomnieć się o ławki czy osłonę przed deszczem.
Przystanki niby ciągle są czynne, bo garstka autobusów dalej potrafi się zatrzymywać, ale jednocześnie wymarłe, bo nie prowadzi do nich żaden chodnik. Są jak miejsca spotkań wyłącznie dla wtajemniczonych.
Uwielbiam studiować rozkład jazdy w moich rodzinnych stronach. Znam go niemal na pamięć – słaby byłem z cyfr i liczb, ale do czterech odjazdów jestem w stanie odliczyć – a mimo to za każdym razem jest to frajda. Dla rozrywki wielokrotnie przechodzę przez ten sam labirynt, tajemniczy gąszcz znaków. Odczytuję szyfr. Poranny autobus jeździ tylko w dni nauki szkolnej, późniejszy kursuje w piątki i niedziele, ten mój przyjeżdża wyłącznie niedziele, ale za wyjątkiem świąt. I tak dalej, i tak dalej – niby cztery kursy, wszystkie w jedną i tę samą stronę, ale i tak można się pogubić. Fascynujące.
Zastanawiałem się ostatnio, jak ten problem rozwiązać
Rozkład jazdy powinien być przejrzysty, a tymczasem stojąc przed tabliczką – i ciesząc się, iż jeszcze nikt jej nie zamalował; na przystanku naprawdę docenia się najmniejsze drobiazgi – trzeba sobie przypomnieć, ile nocy minęło od ostatniej pełni Księżyca. jeżeli przesadzam, to naprawdę tylko trochę.
Ale co w zamian? W moim idealnym świecie autobusy jeździłby co pół godziny i nie trzeba byłoby się zastanawiać. Nie do zrobienia, więc może elektroniczne tablice przystankowe, które wyświetlałyby zbliżające się kursy? Tak, jak jest to w miastach czy choćby na dworcach kolejowych?
Miałoby to sens, ale np. w mojej wsi ekrany musiałyby zgasnąć w tygodniu już po godz. 14:00, by uruchomić się później dopiero przed 6:00 rano. Dużo zachodu jak osiem godzin pracy. Za to jedno o takiej tablicy dałoby się powiedzieć na pewno: do działania nie potrzebowałaby wiele energii.
Sprawa jest tylko trochę prostsza w miastach
Kursów jest więcej, a tablice, które zamontowałbym z myślą o PKS-ach, często są dostępne na przystankach. Jednak nie wszędzie, a papierowy rozkład zawieszony na tabliczce również potrafi być zagmatwany. Autobus przyjeżdżający pół godziny później może jechać inną trasą albo kursować prosto do zajezdni. Na dodatek zamieszanie wprowadzają też wakacje – naprawdę nie rozumiem, dlaczego ktoś uznaje, iż w lipcu i sierpniu życie w mieście zamiera – i święta. jeżeli nie macie aplikacji, to odczytanie trochę czasu zajmie.
W Łodzi zdano sobie sprawę z problemu i już jakiś czas temu zamontowano kody QR prowadzące do rozkładu jazdy na żywo. Podchodzisz do tablicy, skanujesz i wiesz, za ile będzie następny pojazd, czy jest spóźniony i dokąd jedzie. Pomysł dobry, ale… cóż, zawsze musi być jakie ale.
Kody QR okazały się za małe. I nie będę udawać zaskoczonego, bo dwa lata temu zwracałem na to uwagę.
Teraz miasto w końcu chce to zmienić
Nowe kody QR będą wyraźnie oznaczone dużym i łatwym do zeskanowania znakiem, który przekieruje nas do wirtualnej tablicy odjazdów. Na ekranie zobaczymy numery linii, a także kierunek, w którym zmierzają – mówi Tomasz Śliwiński z Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi, cytowany przez Radio Łódź.
Dalej aktualne pozostaje pytanie, co z bezpieczeństwem. Problem jest poważny, o czym świadczą urządzenia pozwalające opłacić kierowcom miejsce postojowe. Oszuści nakleją na nich swoje nalepki, które prowadzą do fałszywych stron. Istnieje ryzyko, iż podobna pułapka może czekać na podróżnych. Powinni zachować szczególną czujność i pamiętać, iż należy dokładnie sprawdzać, na jakich stronach się znajdujemy. Zarówno skanując kody, jak i klikając w linki w wiadomościach. Oby miasto uczulało również na to.
Rozwiązanie zaproponowane przez Łódź pokazuje, iż mamy problem z przystankami – nie tylko związany z ich budową. Dotyczy to też niestety pociągów, bo i na peronach rozkłady są długie i nie zawsze jasne. Jak to wszystko uprościć? Na kolei próby trwają. Częstotliwość połączeń się zwiększa, a np. PKP Intercity coraz częściej jeździ w takcie. Idąc na dworzec wiemy, iż np. pociąg do stolicy odjeżdża zawsze 10 min po pełnej godzinie. Taka regularność nie wszędzie jest niestety możliwa, ale dla pasażera to olbrzymia wygoda.
Oczywiście są już aplikacje i one znacząco ułatwiają w miastach sprawę. Tylko czy powinniśmy wymagać od każdego pasażera, by musiał mieć zainstalowany program? Kody QR są pewną alternatywą. Dalej wymagają posiadania w miarę nowego telefonu z aparatem, ale przynajmniej nie trzeba nic instalować.
Zdjęcie główne: alexmak7 / Shutterstock.com