Na głowie Lip-Bu Tana, nowego prezesa Niebieskich, piętrzy się coraz więcej problemów. Chodzi zarówno o te finansowe, jak i związane z wydajnością poszczególnych zespołów.
Lip-Bu Tan przejął stery Intela 18 marca 2025 roku i niemal od razu zakasał rękawy w celu ustabilizowania firmy, która walczy w tej chwili z poważnymi turbulencjami. Kłopoty finansowe to jedno, ale nowy prezes zauważył też, iż spora część działów Niebieskich pracuje niezbyt wydajnie – a na pewno poniżej swoich możliwości. Dotyczy to również tych najważniejszych dla giganta gałęzi, jak produkcja procesorów i rozwój litografii Intel A18.
Centralizacja władzy i AI. Oto plan nowego prezesa Intela

Jaki więc jest pomysł na ugaszenie tego pożaru? Dyktatura. Struktura firmy ma zostać znacznie „spłaszczona”, a wszystkie działy będą odpowiadać bezpośrednio przed prezesem. Wydaje się to dość ryzykownym zabiegiem, mogącym wprowadzić nie tylko sporo zamieszania, ale choćby jeszcze bardziej pogorszyć sytuację jeżeli kompetencje Tana okażą się niewystarczające. A nikt nie jest przecież omnibusem.
Co ciekawe, największe szanse na poprawę sytuacji nowy CEO widzi w dziale zajmującym się sztuczną inteligencją, a dokładnie w akceleratorach AI, czyli Intel Gaudi. Oferowane przez Niebieskich rozwiązania nie mogą się póki co równać z układami NVIDII czy AMD, przez co firmie sprzed nosa uciekają miliardy dolarów. Oczywiście dokładnego planu jak to zrobić Tan nie ujawnił. Powiedział jedynie iż „więcej szczegółów zdradzę w przyszłości”.
W obecnej sytuacji geopolitycznej będzie to szczególnie trudne. Zakaz eksportu zaawansowanej technologii do Chin, wprowadzony przez administrację Donalda Trumpa, mocno ogranicza potencjalne rynki zbytu. Natomiast zachodnie firmy wydają się w całości stawiać na najwydajniejsze rozwiązania i nie wykazują zainteresowania pójściem w tym temacie na kompromis. Tym samym jeżeli Lip-Bu Tan osiągnie ustalone przez siebie cele, to będzie można go nazwać prawdziwym cudotwórcą.