Wybuchła trzecia wojna przeglądarek. Stawka większa niż kiedykolwiek

konto.spidersweb.pl 5 godzin temu

Największa informatyczna bitwa naszych czasów przeniosła się do twojej przeglądarki. Nie uczestniczą w niej ani Google, ani Microsoft. A raczej próbują nadążyć za pomysłowymi startupami i małymi firmami, które są na dobrej drodze do zmiany porządku rzeczy.

Historia zna już dwie wojny przeglądarek. Pierwsza toczyła się w latach 90., gdy Microsoft bezlitośnie zadusił Netscape Navigatora swoim Internet Explorerem. Druga rozpoczęła się w 2004 r. – Mozilla Firefox i Google Chrome systematycznie obalały imperium IE, by w końcu Chrome przejął władzę nad Internetem z imponującym udziałem przekraczającym 65 proc. światowego rynku. Ale to wszystko to już historia. Dzisiaj rozpoczyna się trzecia wojna – i tym razem stawka jest wyższa niż kiedykolwiek.

Bohaterami tej opowieści nie są jednak giganci z Mountain View czy Redmond. To historia startupów, które postanowiły wywrócić Internet do góry nogami wykorzystując najbardziej transformacyjną technologię ostatnich lat: sztuczną inteligencję. Perplexity z ich przeglądarką Comet, The Browser Company ze swoim projektem Dia, Opera z eksperymentalnym Neonem – to oni rzucają wyzwanie utartym sposobom przeglądania sieci. I choć Google czy Microsoft nie stoją na pierwszej linii frontu to właśnie ich pozycja jest najbardziej zagrożona.

Kiedy przeglądarka przestaje być przeglądarką

Tradycyjne przeglądarki to w gruncie rzeczy okna – pasywne narzędzia, przez które spoglądamy na Internet. Wpisujemy adres, klikamy link, czytamy treść. Kończymy. Nowe generacja przeglądarek napędzanych przez AI to coś zupełnie innego. To asystenci, którzy nie tylko pokazują nam treść, ale rozumieją nasze intencje, wykonują za nas zadania i działają jak cyfrowi partnerzy.

Perplexity Comet, dostępny w tej chwili jedynie dla użytkowników planu Max za 200 dolarów miesięcznie, to pierwsza prawdziwie działająca realizacja tej wizji. Przeglądarka nie tylko wykorzystuje silnik wyszukiwania Perplexity jako domyślny, ale ma wbudowanego asystenta AI, który może kupować produkty w naszym imieniu, rezerwować hotele, a choćby zarządzać naszymi kartami w przeglądarce. To już nie przeglądanie – to delegowanie zadań.

Przyszłość ukryta w bocznym panelu

Dia, najnowszy projekt The Browser Company, poszła jeszcze dalej w kierunku radykalnego uproszczenia. Zamiast skomplikowanych interfejsów Arca, który mimo entuzjastycznego przyjęcia nie zdołał osiągnąć masowej adopcji, Dia to w zasadzie Chrome z chatbotem w bocznym panelu. Brzmi prosto? To pozorna prostota kryje w sobie rewolucję.

Asystent w Dia może rozmawiać z każdą stroną, którą odwiedzasz, ma dostęp do wszystkich kart, na które jesteś zalogowany, i pamięta twoją historię przeglądania przez siedem dni. Może pisać e-maile w twoim stylu, analizować dokumenty, które przesyłasz, i choćby tworzyć prezentacje na podstawie treści z wielu kart jednocześnie. To nie jest kolejny chatbot – to cyfrowy współpracownik, który rozumie kontekst twojej pracy.

Opera stawia na pełną autonomię

Opera Neon poszła jeszcze dalej, wprowadzając koncepcję trzech trybów: Chat, Do i Make. Chat to standardowa konwersacja z AI. Do to automatyzacja zadań – przeglądarka sama wypełnia formularze, rezerwuje bilety czy robi zakupy. Make to najbardziej ambitna funkcja – tworzenie stron internetowych, aplikacji czy raportów na podstawie prostych poleceń w języku naturalnym.

Opera Neon

Opera Neon może działać choćby gdy jesteś offline – zadania są realizowane w chmurze na europejskich serwerach firmy. To oznacza, iż możesz zlecić przeglądarce stworzenie raportu lub aplikacji, wyłączyć komputer, a następnego dnia znaleźć gotowy efekt pracy.

Giganci próbują nadrobić zaległości

Google nie śpi – Project Mariner, czyli eksperymentalny agent AI działający w Chrome, może automatycznie wykonywać zadania w przeglądarce klikając, przewijając i pobierając pliki. Dostępny w tej chwili dla użytkowników planu AI Ultra za 610 zł miesięcznie Mariner może obsługiwać choćby do 10 zadań jednocześnie. Ale to przez cały czas dodatek do istniejącej przeglądarki, nie rewolucja od podstaw.

OpenAI podobno także pracuje nad własną przeglądarką, która ma zostać uruchomiona w najbliższych tygodniach. Gdyby tak się stało gigant AI mógłby wykorzystać swoją bazę 500 mln użytkowników ChatGPT do natychmiastowego zaatakowania pozycji Google’a. To byłby prawdziwy trzęsienie ziemi w branży.

Google Project Mariner

Bezpieczeństwo jako pięta achillesowa

Brzmi jak technologiczna utopia? Nie wszystko złoto co się świeci. Badania z University of Maryland pokazują niepokojące statystyki: podczas gdy tradycyjne chatboty odmawiają wykonania złośliwych poleceń w 100 proc. przypadków agenci internetowi działający w przeglądarkach ulegają im w 47 proc. przypadków. To dramatyczna różnica, która może mieć poważne konsekwencje.

Firma SquareX ostrzega, iż agenci przeglądarek są teraz większym zagrożeniem bezpieczeństwa niż pracownicy. W przeciwieństwie do ludzi AI nie potrafi rozpoznać podejrzanych URL-i, nadmiernych uprawnień czy nietypowych projektów stron internetowych. W jednym z eksperymentów agent AI udzielił złośliwej aplikacji pełnego dostępu do konta Gmail użytkownika, mimo oczywistych sygnałów ostrzegawczych.

Kontekst jako nowa waluta

Kluczem do zrozumienia tej rewolucji jest kontekst. Tradycyjne narzędzia AI, takie jak ChatGPT, znają tylko to, co wkleisz do okna rozmowy. Przeglądarka napędzana przez AI ma dostęp do znacznie bogatszego kontekstu: treści strony, którą przeglądasz, innych otwartych kart, twojej historii przeglądania, a choćby twoich zalogowanych kont. To sprawia, iż może oferować znacznie bardziej spersonalizowaną i użyteczną pomoc.

Tradycyjny model biznesowy przeglądarek opierał się na kierowaniu ruchu do wyszukiwarek. Google płaciło Apple’owi 20 mld dol. rocznie za to, by Google Search była domyślną wyszukiwarką w Safari. Firefox zarabiał setki milionów dolarów na podobnych umowach.

Przeglądarki AI mogą ten model zniszczyć. jeżeli AI będzie bezpośrednio odpowiadał na nasze pytania nie będziemy klikać w linki sponsorowane. Już teraz badania pokazują, iż gdy Google wyświetla AI Overview kliki w zewnętrzne strony spadają o dwie trzecie na komputerach i o połowę na urządzeniach mobilnych. To oznacza mniejsze przychody z reklam dla Google i mniejszy ruch dla wydawców.

Przeglądarki stają się systemami operacyjnymi

CEO Perplexity, Aravind Srinivas, mówi wprost: jego celem jest stworzenie systemu operacyjnego, dzięki którego można robić niemal wszystko. To nie jest przesada. Współczesne przeglądarki już teraz są platformami do pracy, rozrywki, komunikacji i zakupów. Dodanie autonomicznych agentów AI może sprawić, iż staną się one głównym interfejsem do cyfrowego świata.

Opera nazywa tę wizję agentowym webem czy Web 4.0. W tym modelu przeglądarka nie tylko wyświetla strony, ale aktywnie współpracuje z użytkownikiem, przewiduje jego potrzeby i wykonuje zadania w jego imieniu. To fundamentalna zmiana paradygmatu – od reaktywnego przeglądania do proaktywnego współdziałania.

Pułapka wydajności

Jest jednak haczyk. Testy pokazują, iż agenty AI w przeglądarkach są niesamowicie powolne w porównaniu z ludźmi. Project Mariner potrzebował 12 minut na wykonanie zadania, które człowiek zrobiłby w kilka. Operator OpenAI często potrzebuje szczegółowych instrukcji krok po kroku. To może ograniczyć adopcję tych technologii do bardzo specyficznych przypadków użycia.

Z drugiej strony AI nigdy nie ma złego dnia, nie potrzebuje przerw i może pracować 24/7. Dla wielu organizacji ta niezawodność może być ważniejsza niż szybkość, szczególnie jeżeli zadania mogą być wykonywane w tle.

Demokratyzacja czy koncentracja władzy?

Agenty AI w przeglądarkach mogą zdemokratyzować dostęp do zaawansowanych technologii. Nie będziesz potrzebować wiedzy technicznej, aby zautomatyzować skomplikowane zadania online – wystarczy, iż powiesz przeglądarce, czego chcesz. To może uwolnić ogromny potencjał produktywności, szczególnie dla małych firm i indywidualnych użytkowników.

Ale może też prowadzić do jeszcze większej koncentracji władzy. Firmy kontrolujące najlepsze agenty AI w przeglądarkach będą miały bezprecedensowy dostęp do danych o intencjach i zachowaniach użytkowników. To może stworzyć nowe monopole, potencjalnie jeszcze potężniejsze niż obecne.

Przyszłość już się zaczęła

Za kilka lat może się okazać, iż klikanie w linki i otwieranie nowych kart będzie tak archaiczne jak używanie modemu dial-up. Zamiast przeglądać Internet będziemy z nim rozmawiać. Zamiast szukać informacji będziemy delegować zadania. Internet przestanie być zbiorem stron, a stanie się inteligentnym partnerem, który pomoże nam osiągnąć nasze cele.

Największa informatyczna bitwa naszych czasów toczy się właśnie teraz, w tle naszych codziennych aktywności online. Nie ma jej w nagłówkach gazet, bo jeszcze nie wszyscy rozumieją jej wagę. Ale gdy się rozejrzy, może być już za późno na zmianę stron. W tej wojnie zwycięzca nie tylko przejmie kontrolę nad tym, jak korzystamy z Internetu – zdecyduje o tym, jak będzie wyglądać nasze cyfrowe życie w nadchodzącej dekadzie.

*Zdjęcie otwierające: Primakov / Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału