Dziś w Mołdawii realizowane są wybory parlamentarne, które mogą zadecydować, czy kraj pozostanie na kursie proeuropejskim, czy zwróci się ku Rosji. Kampanię wyborczą kształtują już szeroko zakrojone działania dezinformacyjne, prawdopodobnie wspierane przez Kreml.
Prezydent Maia Sandu przedstawiła głosowanie jako rozstrzygające dla europejskiej przyszłości Mołdawii. – Jesteście murem, który podtrzymuje pokój i przyszłość naszych dzieci – zwróciła się do wyborców w poniedziałkowym wystąpieniu na żywo, apelując, by nie ulegali manipulacjom.
Sandu mówiła niedawno w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, iż utrzymanie Mołdawii na drodze do UE „jest kwestią przetrwania”. Z podobnym ostrzeżeniem wystąpił na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, mówiąc, iż po Białorusi i Gruzji „Europa nie może sobie pozwolić, by stracić również Mołdawię”.
Jeśli proeuropejska Partia Solidarności i Akcji (PAS) Sandu straci większość, nowy parlament może odwrócić dotychczasowy kurs kraju. Według Rady UE Rosja skierowała znaczne środki na operacje wpływu wspierające eurosceptyczny Patriotyczny Blok Wyborczy, na czele którego stoi były prezydent Igor Dodon.
Kremlowskie kampanie w Mołdawii
Rosyjska ingerencja w sprawy Mołdawii nie jest nowością – ale zdaniem obserwatorów obecna skala i poziom zaawansowania są bezprecedensowe.
Kampania Kremla łączy standardowy zestaw narzędzi dezinformujących, takich jak fałszywe konta – opisywane przez ekspertów jako ukryte nieautentyczne działania (CBI) – z treściami generowanymi przez sztuczną inteligencję, rozpowszechnianymi w serwisach TikTok, Instagram i Telegram.
– Kreml przeznacza setki milionów euro, by kupić setki tysięcy głosów po obu stronach Dniestru i za granicą – ostrzegła w poniedziałek Sandu.
W lipcu UE nałożyła sankcje na siedem osób i trzy podmioty za „destabilizowanie” Mołdawii przed wyborami. Kilka z nich powiązano ze zbiegłym oligarchą Ilanem Șorem, oskarżanym o organizowanie sieci kupowania głosów w całym kraju.
Według badań opublikowanych w czwartek przez Alliance4Europe władze prześledziły przepływ 39 mln dolarów do sieci powiązanej z Șorem, mającej wpływać na wybory.
Șor, który uciekł z kraju po zeszłorocznych wyborach prezydenckich, ma także finansować botami sterowaną dezinformację w mediach społecznościowych.
Ataki na Sandu i UE
Oprócz ingerencji finansowej, działania propagandowe bezpośrednio wymierzone są w Sandu. Jak podaje Bułgarsko-Rumuńskie Obserwatorium Mediów Cyfrowych, sieci powiązane z Kremlem przedstawiają jej rząd jako „autorytarny, represyjny i nielegalny”, a mołdawską policję jako prześladującą obywateli.
Rozpowszechniane są także narracje antyunijne. Konta botów szerzą fałszywe twierdzenia, jakoby w Mołdawii potajemnie stacjonowały rosyjskie wojska albo iż mołdawscy żołnierze wysyłani są na front ukraiński.
„Skala kampanii oznacza, iż Mołdawia stoi w obliczu bezprecedensowej operacji obcego wpływu”, stwierdzono w raporcie BROD.
Technologiczna obrona przed zalewem dezinformacji
Firmy technologiczne deklarują czujność. TikTok uruchomił tzw. Centrum Kontroli Misji do monitorowania treści we współpracy z mołdawskimi władzami. Meta poinformowała, iż rozbiła „szereg nieautentycznych sieci” wymierzonych w Mołdawian na Facebooku i Instagramie.
Przed wyborami Meta zainwestowała także znaczne środki w monitorowanie dezinformacji na Instagramie i Facebooku.
„Zidentyfikowaliśmy i zlikwidowaliśmy szereg fałszywych sieci wymierzonych w Mołdawian. przez cały czas monitorujemy sytuację i jesteśmy gotowi badać wszelką dalszą aktywność mogącą naruszać nasze zasady”, przekazał rzecznik Meta w oświadczeniu przesłanym do EURACTIV.
Eksperci jednak wątpią, by platformy były w stanie powstrzymać falę dezinformacji.
Według Atili Biro z organizacji Context Romania, monitorującej dezinformację, działania wspierane przez Kreml są wyraźnie skoordynowaną operacją obejmującą wiele platform i wymagają skoordynowanej odpowiedzi ze strony firm technologicznych.
Biro i inni eksperci wskazują, iż propaganda kwitnie na TikToku, w serwisach należących do firmy Meta, na Telegramie i w serwisie X, ale Telegram i X nie przystąpiły do wspólnych działań z organizacjami społecznymi i grupami monitorującymi w celu zwalczania dezinformacji i prowadzenia fact-checkingu.
Biro podkreśla, iż TikTok i Meta wprowadziły pewne zabezpieczenia, takie jak ostrzeżenia o wyborach i dezinformacji w Mołdawii.
– To nie tylko TikTok – zwrócił uwagę Biro. Właściciel Facebooka i Instagrama, Meta, „ponosi równą odpowiedzialność”, podczas gdy „Telegram i X są najgorsze” pod względem moderacji treści, ponieważ w praktyce „nie istnieją żadne mechanizmy powstrzymujące manipulację informacją”.
Bruksela zdoła odpowiedzieć?
Komisja Europejska podjęła działania, by wzmocnić mołdawskie zabezpieczenia przed dezinformacją. W czerwcu KE wraz z Metą, Google, TikTokiem i Microsoftem oraz we współpracy z organizacjami społecznymi i mołdawskimi władzami przeprowadziła „stress test”, by ocenić, czy zabezpieczenia przeciw kremlowskim botom są wystarczające.
W sierpniu platformy, które podpisały unijny kodeks postępowania w sprawie dezinformacji, rozpoczęły współpracę z mołdawskimi fact-checkerami i organizacjami pozarządowymi.
Rzecznik Komisji Europejskiej poinformował w czwartek (25 września), iż unijni urzędnicy są na miejscu, aby wybory były nie tylko „rozstrzygające dla Mołdawii i jej europejskiej przyszłości”, ale i „wolne od wszelkiej obcej ingerencji”.







