Szybkie pociągi nie uratują Łodzi. Chodzi o coś innego

konto.spidersweb.pl 9 godzin temu

Jeżeli ktoś uważa, iż Łodzi potrzebna jest pomoc, to nadziei nie szukałbym w szybkich pociągach.

Ta reklama jest więcej niż symboliczna. Wszystko zaczęło się od sceny z filmu. Adaś Miauczyński wysiadając na stacji Łódź Kaliska potyka się i przeklina miasto, w którym żyje, a którego nie znosi. Wulgarne określenie przylgnęło do Łodzi, stało się niechcianą wizytówką, czymś, co samo cisnęło się na usta. Tak bardzo pasowało do powielanych stereotypowych wyobrażeń o Łodzi. Wszystko, co dziwne, brzydkie, złe i absurdalne: Łódź, wiadomo co.

A potem z przekleństwa postanowiono zrobić znak rozpoznawczy. Cezary Pazura znowu wysiada w Łodzi, ale to już Łódź zupełnie inna. Z nowym, dużym, imponującym dworcem, całkowicie zmienioną przestrzenią. Wulgarny wyraz wypada z jego ust, ale tym razem brzmi inaczej, jest pełne zaskoczenia i podziwu. Łódź już nie irytuje, a zachwyca.

Tyle iż – znowu – to pewne przekłamanie. Tak jak tamta Łódź nie była wyłącznie zła i brzydka, jej problemy wynikały z innych rzeczy, tak ta nowa nie jest tak piękna i doskonała. Przesadzono w drugą stronę. W tym jednak problem, iż nikomu nie zależy na przekazaniu prawdy lub chociaż zbliżeniu się do niej. Trzeba tworzyć wyobrażenie o Łodzi.

Teraz hasło w skróconej i zmodyfikowanej wersji wróciło jako reklama firmy kateringowej. „Łódź, ku… kuchnia” widzę na bilbordach, które zawisły w mieście. Hasło, które najpierw krzywdziło, potem próbowało wypromować miasto – nie brakowało głosów, iż to kontrowersyjna forma promocji – stało się wyświechtanym sloganem, obdartym ze znaczeń. Nie liczy się kontekst, trzeba wypromować produkt wykorzystując znane hasło. Ale do czego się odnosiło? Nie ma to już żadnego znaczenia.

I w sumie to nic dziwnego. Podobny los spotkało przecież wiele koncepcji dotyczących Łodzi, tego, jak miała wyglądać, w którą stronę się rozwijać. „Z lekkim uśmiechem patrzę na wszystkie wypowiedzi osób, które mówią, iż nawiązujemy do tradycji, iż patrzymy po łódzku, sięgając do fabrycznej historii miasta czy do 'Ziemi obiecanej’, by potem zaproponować coś zupełnie innego” – mówił w rozmowie ze Spider’s Web+ Błażej Ciarkowski, autor książki „Łódź. Ziemia wymyślona”.

I tak sobie wszyscy ciągle tę Łódź wymyślają. Dla jednych ma wyłącznie twarz wyremontowanej Manufaktury i Piotrkowskiej w długi weekend, pełnej mieszkańców i zachwyconych turystów. Dla innych nie ma żadnych zalet – krytykują, iż na osiedla nie dojeżdżają tramwaje, a kiedy wracają, to już jest za późno, już nie są potrzebne, bo każdy przesiadł się do samochodów. Nie ma więc szans na najmniejsze porozumienie. Albo jest zachwyt i ideał, albo miasto, które upadło już dawno i nie ma szans na powstanie.

O optymizm faktycznie trudno, skoro statystyki są więcej niż niepokojące.

Problemem Łodzi jest niski przyrost naturalny, rodzi się mniej ludzi niż umiera i w najbliższych 20 lat nic się pod tym względem nie zmieni, a to za sprawą struktury ludności. Mieszka tu zbyt mało młodych ludzi, a saldo migracyjne tego nie zniweluje – mówi w rozmowie z łódzką „Wyborczą” dr Dorota Kałuża-Kopias z Katedry Demografii Uniwersytetu Łódzkiego.

Dlatego rozwiązaniem ma być szybka kolej

Łódź będzie centrum linii „Y” – idealnym łącznikiem pomiędzy stolicą a Wrocławiem i Poznaniem. Dzięki budowie linii KDP Warszawa – Łódź skróci się czas przejazdu między Warszawą a Łodzią do ok. 40 minut (dziś to ok. 70 minut). kilka dłużej będzie jechało się na zachód.

W teorii ma to sens. Ludzie będą pracować w stolicy i zarabiać po warszawsku, ale wyższe pensje wydadzą w Łodzi, przy okazji płacąc mniej za mieszkania niż w Warszawie. Okolica wokół dworca Fabrycznego już szykuje się na takich klientów. Budowany apartamentowiec jest tuż przy wejściu na perony. Pięć minut po pobudce i już będzie można być w drodze do pracy w Warszawie.

Tyle iż już teraz jest to możliwe. Niektórymi pociągami z Łodzi Fabrycznej da się dojechać 1 godz. i 5 min. Jasne, to 25 min więcej niż w przypadku szybkiej linii, ale to jednak ciągle niezły wynik. Pewnie z niektórych dzielnic Warszawy dojazd do centrum zajmuje więcej czasu.

Skoro Warszawa jest na wyciągnięcie ręki, to czemu zakładać, iż ktoś będzie chciał prędko do Łodzi wracać?

To optymistyczny scenariusz, ale można wyobrazić sobie też ten ciemniejszy – skoro podróż jest krótka, to można zostać dłużej i cieszyć się z atrakcji w Warszawie, Wrocławiu czy Poznaniu. A w Łodzi tylko spać. Czy bycie sypialnią to szansa na ratunek? Mam wrażenie, iż nie tędy droga.

Łódź potrzebuje Kolei Dużych Prędkości, tak jak wiele innych miast w Polsce – i te mniejsze też na budowie CPK skorzystają. Nie liczyłbym jednak na to, iż szybkie pociągi nagle zwiozą do miasta ludzi, którzy chętnie w nim zamieszkają, bo nie to decyduje o sukcesie czy niepowodzeniu. Łódź nie jest ogrodzona murem, który przebiją szybkie pociągi. jeżeli ktoś chce mieszkać w Łodzi i pracować w Warszawie, już może to robić. I pewnie wielu na taki krok się decyduje. Nie sądzę, aby 20 min różnicy było decydujące.

Mam tę wygodną pozycję, iż wypisałem się z dyskusji o tym, jak miasto powinno wyglądać. Sam tego nie wiem. Być może rację miał cytowany wcześniej Ciarkowski, według którego Łódź powinna zaakceptować, iż jest miastem przeciętnym. Ale są dni, kiedy uważam, iż warto mierzyć wyżej, co wcale nie oznacza, iż trzeba być drugą stolicą. Można mieć aspiracje, ale i świadomość, żeby się nie zapędzać, bo można się sparzyć – jak wiele razy.

Polubienie Łodzi jest pod tym względem wygodne. To miasto, które ma swoje problemy, ale które też się zmienia. Lepiej, gorzej, czasem szybciej, czasami wolniej, ale trudno tego nie zauważyć. I nie ma co oszukiwać się, iż nagle wszystko zmieni się na lepsze, kiedy do Łodzi wjadą pociągi potrafiące się rozpędzić do 350 km/h.

Idź do oryginalnego materiału