
Chińskie władze od lat stawiają na superszybkie tempo rozwoju nowych technologii – przede wszystkim AI i EV. Tymczasem podczas niedawnej Centralnej Konferencji ds. Miast w Pekinie Xi Jinping – zwykle gorący orędownik nowoczesności – wezwał lokalne władze, by… zwolniły. Czy wszystkie prowincje muszą inwestować w AI, moc obliczeniową i nowe pojazdy elektryczne? – pytał retorycznie w swoim wystąpieniu, cytowany na pierwszej stronie People’s Daily.
Xi Jinping podkreślił, iż chociaż inwestycje w AI i EV miały napędzać wzrost gospodarczy to tempo i skala projektów zaczynają rodzić niebezpieczne napięcia. Rosnące zadłużenie lokalnych władz, deflacja cen, a w tle narastające napięcia handlowe ze Stanami Zjednoczonymi – to tło, na którym nadgorliwość może kosztować więcej niż przyniesie zysk.
W swoim wystąpieniu Xi zwrócił uwagę, iż mierzenie sukcesu wyłącznie wskaźnikami PKB czy liczbą uruchomionych dużych projektów jest krótkowzroczne. Ostrzegł, iż politycy, którzy przeszarżują z inwestycjami, często potem… zwiewają, pozostawiając problemy zadłużenia kolejnym pokoleniom. Choć chiński rząd oczywiście nie zrezygnuje z sektora high-tech ton przesłania nagle się ochłodził.
Czy innowacja na zwolnionych obrotach ma sens?
Naturalne pytanie brzmi: czy możliwy jest złoty środek między dynamiką a odpowiedzialnością? Przykłady z Doliny Krzemowej i Shenzhen podpowiadają, iż kluczem może być elastyczność – priorytet dla projektów realnie obiecujących zwrot, ostrożna ocena ryzyka i transparentność finansowa.
Na poziomie technologicznym AI i EV są już dojrzałe na tyle, iż dalsze przepompowywanie środków bywa nieefektywne. Chińska produkcja aut elektrycznych pokrywa większość globalnych potrzeb, a chińskie centra AI stają się coraz bardziej samowystarczalne. Nadmiar fabryk i centrów danych grozi nadprodukcją i pustymi serwerowniami, które – zamiast wrócić z zyskiem – mogą zjadać biliony juanów.

Lekcja dla globalnej branży elektroniki użytkowej
Entuzjaści gadżetów, telefonów, robotów domowych czy dronów mogą uznać, iż chiński kontratak to zapowiedź mniejszej liczby innowacji. Wręcz przeciwnie – to sygnał, iż po erze dużo, szybko, tanio nadchodzi czas konsolidacji i jakości. Producenci będą musieli bardziej skupić się na realnych potrzebach użytkowników, a nie tylko na wyścigu na specyfikacje.
Dla globalnych marek to okazja, by odświeżyć strategie R&D. W praktyce oznacza to: wybieranie najbardziej obiecujących kierunków, testowanie prototypów w mniejszych seriach, a dopiero potem rozwijanie infrastruktury. Dla konsumentów może to przełożyć się na wolniejszy napływ rewolucyjnych nowości, ale za to na mniejsze ryzyko nieudanych premier i lepsze wsparcie posprzedażowe.

Pragmatyzm zamiast pogoń za hype’em
Chińskie władze chcą, aby innowacje napędzały realną wartość, a nie tylko dodawały zero do PKB. Argument Xi – mniej głośnych projektów, więcej solidnych fundamentów – brzmi zdroworozsądkowo. Świat technologii konsumenckiej zahartowany dekadą nieustannego tempa potrzebuje teraz chwili oddechu.
Ostatecznie choćby jeżeli centrala w Pekinie nie odwróci się całkowicie od AI i EV tak ostudzenie to znak, iż innowacji można szukać także w procesach, modelach biznesowych i poprawie efektywności istniejących rozwiązań. Dla czytelników Spider’s Web, którzy codziennie śledzą nowinki, to zachęta: nie dajmy się ponieść hype’owi. Czasem za sukcesem stoi nie kolejna wielka zapowiedź, ale rzetelna praca w cieniu serwerowni i fabryk.