Nauka języka z AI od Google. Kłopot dla Duolingo?

homodigital.pl 6 godzin temu

Wciąż (jeszcze) uczymy się języków, teraz jednak być może będzie nam łatwiej – nadeszła nauka języka z AI. Spersonalizowana przez generatywną sztuczną inteligencję prosto od Google. Czy nadchodzą kłopoty dla światowego potentata nauki języków, czyli Duolingo?

Wciąż uczymy się języków – żeby otworzyć sobie nowe możliwości. Na przykład – znaleźć lepszą pracę, z większym komfortem podróżować za granicą czy po to, by mieć lepszy dostęp do wiedzy – często dostępnej tylko w językach obcych.

Oczywiście coraz częściej najmłodsze pokolenie ma na ten temat odmienne zdanie. Moja 10-letnia córka twierdzi, iż nauka języków jest jej niepotrzebna, bo przecież wszystko przetłumaczy jej telefon. Ale i tak się języka uczy i to nie tylko w szkole.

Bardziej spersonalizowana nauka języka z AI

Wy też uczycie się języka z Duolingo? Ja wykorzystuję małą sowę do odświeżenia swojego hiszpańskiego, mocno zardzewiałego po latach nieużywania. Ale mimo iż uznaję apkę za zdecydowanie pomocną, to czasem frustrują mnie jej ograniczenia. Co konkretnie? Żeby ominąć jakąś lekcję (na przykład z niepotrzebnym mi do szczęścia słownictwem sportowym), muszę jednak przejść przez test, zamiast po prostu zaznaczyć, iż tej konkretnej lekcji nie chcę robić.

I tu z pomocą przychodzą nam Little Language Lessons – zestaw trzech narzędzi językowych opartych o sztuczną inteligencję, prosto od Google. Narzędzi, które pozwalają nam nauczyć się języka w małych, ale spersonalizowanych kęsach.

Pierwsze z narzędzi, Tiny Lesson, generuje dla nas listę słówek i zdań dla zadanego tematu. Nie jest tego bardzo dużo – według moich testów 12 słówek i 9 zdań. Dlatego jeżeli chcecie poćwiczyć nieco więcej słówek czy zdań dla danego tematu, to prawdopodobnie będziecie musieli sobie go podzielić na mniejsze podtematy. Na przykład jeżeli chcecie poznać części samochodu, to pewnie powinniście pytać o części silnika, deski rozdzielczej itd. W przeciwnym razie dostaniecie tylko bardzo podstawowe słownictwo.

Drugim narzędziem jest Slang Hang, którego zadaniem jest generowanie dialogów na losowe tematy. Jego zadaniem jest nauczenie nas mowy potocznej i często używanych idiomów. By ułatwić sobie zrozumienie, możemy jednym kliknięciem zobaczyć tłumaczenie danego zdania. Plus – możemy fragment odsłuchać w wersji mówionej.

Trzecim narzędziem jest Word Cam – opisuje on wszystkie przedmioty na zdjęciu, które zrobimy. Z tego też powodu jest bardziej przydatny na telefonie niż na komputerze.

Little Language Lessons mają jedną podstawową wadę. Żeby z nich korzystać, musisz znać jeden z języków bazowych – angielski, francuski, hiszpański lub portugalski. Lista języków, których można się w ten sposób uczyć jest dłuższa i obejmuje na przykład arabski, chiński, niemiecki, grecki, włoski czy japoński.

Kłopot dla Duolingo? Jeszcze nie…

Czy Little Language Lessons mogą stać się alternatywą dla Duolingo – lub nauki w szkole stacjonarnej? W swojej obecnej formie na pewno nie. To są tylko trzy eksperymentalne narzędzia od Google, swoiste proofs of concept tego, do czego można używać dużych modeli językowych w nauce języków.

Bo możliwości są tu o wiele szersze. Dużych modeli językowych można bez trudu użyć do generowania ćwiczeń, sprawdzania odpowiedzi czy syntezy mowy w języku obcym. A wszystko to można spersonalizować do poziomu wiedzy danego ucznia.

Duolingo na razie nie musi się obawiać – jego baza użytkowników rośnie szybko, bo o ponad 30% rocznie i na koniec I kw. osiągnęła 130 mln osób aktywnie używających aplikacji choć raz w ciągu miesiąca. Rzesze fanów zielonej sowy rosną więc szybko. Ale można sobie wyobrazić, iż niedługo pojawią się agentowe systemy AI, które rzucą Duolingo wyzwanie. Little Language Lessons jeszcze takim wyzwaniem nie są.

Duolingo oczywiście też mówi o AI. Wręcz mówi, iż będzie firmą „AI-first”. Jednak na razie dotyczy to głównie generowania przez AI nowych kursów (bo taniej) oraz zwalniania pracowników tymczasowych i zastępowania ich przez AI.

Wolałbym, żeby Duolingo bardziej skupił się na personalizacji nauki a mniej na cięciu kosztów. Bo, jak na razie, Duolingo nie jest choćby szczególnie „data-first” – z uporem maniaka każe mi dziesiątki razy powtarzać słowa od dawna mi znane. Pod tym względem stare dobre SuperMemo było dużo lepsze.

Źródło zdjęcia: Towfiqu barbhuiya/Unsplash

Idź do oryginalnego materiału