Po tym, jak w internecie pojawił się stworzony przez AI reportaż o portugalskim lekarzu, który miał wynaleźć lek na cukrzycę, do Lizbony zaczęli zjeżdżać się ludzie chętni do poddania się nowemu sposobowi leczenia, mówi w podcaście Truth Talks EURACTIV.pl Filipe Pardal z Polígrafo.
W SKRÓCIE: Dezinformacja w Portugalii
Główne narracje: antyimigranckie, ksenofobiczne, związane z gospodarką i zdrowiem, kryzysem mieszkaniowym oraz zarządzaniem przez UE kryzysem migracyjnym
Kto szerzy dezinformację: politycy krajowi (zwłaszcza skrajnie prawicowi, jak André Ventura), podejrzane podmioty z siedzibą w USA
Najbardziej powszechne fake newsy: Portugalski rząd daje brazylijskim imigrantom zachęty finansowe do zakładania w Portugalii przedsiębiorstw, zjawisko imigracji i wzrost przestępczości to powiązane zjawiska, Portugalia jednym z najbardziej skorumpowanych państw, portugalski lekarz wynalazł lekarstwo na cukrzycę, za najwięcej przypadków gwałtów odpowiadają imigranci
Walka z dezinformacją: „pre-bunking”, edukacja medialna
O dezinformacji w Portugalii rozmawiamy z Filipe Pardalem, dyrektorem operacyjnym portalu fact-checkingowego Polígrafo i członkiem zarządu European Fact-Checking Standards Network.
Karolina Zbytniewska, EURACTIV.pl: Z uwagi na różnorodny krajobraz medialny i wysoki poziom zaangażowania cyfrowego, Portugalia stoi przed szczególnymi wyzwaniami w walce z dezinformacją. Jakie narracje dezinformacyjne dominują w Portugalii?
Filipe Pardal: Dezinformacja w Portugalii jest ściśle powiązana zarówno ze sprawami politycznymi, jak i społecznymi. Jednym z głównych trendów ostatnich lat jest wykorzystywanie dezinformacji jako broni w okresach wyborczych.
Często powtarzam, iż nic nie dzieje się najpierw w Portugalii – ale wszystko w końcu tu trafia. Problem polega na tym, iż gdy dezinformacja do nas dociera, jest już dopracowana, wykorzystuje profesjonalne techniki przetestowane wcześniej w innych krajach Europy. Dotyczy to zarówno dezinformacji politycznej, jak i typowych oszustw krążących w internecie i mediach społecznościowych.
W tym roku sytuacja polityczna w Portugalii niespodziewanie się zdestabilizowała, choć nic na to nie wskazywało. Chociaż w momencie tej rozmowy nie zostało to jeszcze oficjalnie potwierdzone, najprawdopodobniej czekają nas przedterminowe wybory w maju, wybory lokalne we wrześniu i prezydenckie w styczniu 2026 roku. To oznacza poważne ryzyko nasilenia się dezinformacji w roku, który i tak już zapowiada się jako wyjątkowo trudny.
Jeśli chodzi o najważniejsze narracje, dezinformacja w Portugalii odzwierciedla szersze trendy europejskie i jest w dużym stopniu skutkiem rosnącej popularności ruchów populistycznych. Dezinformację dodatkowo podsycają mocno spolaryzowane dyskusje polityczne w kraju.
Wiele dezinformacyjnych narracji odnosiło się do tego, iż UE nie radzi sobie z kryzysem uchodźczym. Pojawiały się na przykład fałszywe twierdzenia na temat liczby imigrantów przyjeżdżających do Portugalii. Tego typu narracje często podsycają ksenofobię i nastroje antyimigranckie.
Były też fake newsy, jakoby portugalski rząd finansował obywateli Brazylii, by zakładali firmy w Portugalii, czy jakoby imigracja prowadziła do wzrostu przestępczości.
Badanie przeprowadzone przez Iberifier – iberyjskie centrum EDMO, obejmujące Portugalię i Hiszpanię, w którym uczestniczy Polígrafo – wykazało, iż portugalski krajobraz dezinformacyjny znacząco różni się od ogólnego europejskiego trendu dezinformacji obejmującej wiele tematów. W Portugalii bardziej rozpowszechniona jest jedynie dezinformacja dotycząca imigracji.
Na podstawie obserwacji z ostatnich wyborów można stwierdzić, iż dezinformacja w Portugalii zwykle potrzebuje wzmocnienia ze strony polityków, by zyskać zasięg w mediach społecznościowych.
Inna narracja przedstawia Portugalię jako jeden z najbardziej skorumpowanych państw na świecie. Fałszywe twierdzenia tego typu często krążą na Facebooku i WhatsAppie. Przykładem może być post na Facebooku, w którym Portugalia została przedstawiona jako 33. najbardziej skorumpowany kraj świata.
Winą za taki stan rzeczy obarczano polityków, a kraj określano mianem „raju podatkowego”. Nasz fact-checking wykazał jednak, iż Portugalia była wtedy 33. najmniej skorumpowanym krajem. Było to więc całkowite odwrócenie faktów.
Poza dezinformacją polityczną w czasie pandemii COVID-19 odnotowaliśmy również gwałtowny wzrost fałszywych informacji związanych ze zdrowiem. Były to teorie spiskowe na temat szczepionek oraz liczne deepfake’i wykorzystujące wizerunki znanych osób – dziennikarzy i lekarzy.
Przykładem może być wygenerowane przez sztuczną inteligencję fałszywe nagranie, w którym twierdzono, iż znany portugalski lekarz odkrył lekarstwo na cukrzycę. Nagranie było kiepsko zrobione, zawierało mieszankę portugalskiego i brazylijskiego portugalskiego, a kończyło się wezwaniem do działania, promującym oszustwo.
Po przeprowadzeniu fact-checkingu i rozmowie z lekarzem okazało się, iż choćby jego dalsi krewni gratulowali mu „odkrycia”. Niektórzy pacjenci przyjechali choćby do Lizbony, aby poddać się terapii, której tak naprawdę wcale nie było.
Ten przypadek pokazuje realne zagrożenie, jakie niesie treść generowana przez AI. Mimo niskiej jakości materiał ten wyrządził znaczne szkody. A ponieważ ta technologia się rozwija, potencjalne ryzyko będzie tylko rosło. To wszystko daje dobry obraz sytuacji związanej z dezinformacją w Portugalii.
Czy dobrze zrozumiałam, iż według EDMO dezinformacja w Portugalii koncentruje się wyłącznie na uchodźcach i imigracji?
Nie wyłącznie – ale to zdecydowanie dominujący temat.
Wcześniej wspomniał Pan też o innych tematach dezinformacyjnych, co kłóci się trochę z Pańską początkową tezą, iż to imigracja i uchodźcy są głównym tematem dezinformacji w Portugalii.
Tak, zgadza się. Główny temat to zdecydowanie imigracja. Czasami pojawiają się pojedyncze przypadki dezinformacji na inne tematy, ale są to odosobnione narracje – tu jeden przykład, tam drugi. Nie ma niczego skoordynowanego. Tymczasem narracje antyimigracyjne są dobrze zorganizowane i przewijają się w mediach przez cały rok. W tym sensie imigracja to jedyny temat, który rzeczywiście stale obserwujemy w Portugalii.
Na początku mówił Pan też o wykorzystywaniu dezinformacji jako broni, szczególnie w kampaniach wyborczych. Czy może Pan rozwinąć tę kwestię?
Wraz z nasileniem się polaryzacji w portugalskim parlamencie – podobnie jak w wielu innych krajach europejskich – zaobserwowaliśmy również rosnącą tendencję w zakresie fałszywych twierdzeń mających na celu zdobycie głosów. Większość z nich łączył wspólny mianownik: strach.
Na przykład André Ventura, lider najbardziej prawicowego ugrupowania w portugalskim parlamencie – partii Chega – wielokrotnie łączył imigrację ze wzrostem przestępczości. Kiedyś stwierdził, iż imigranci stanowią już 30 proc. populacji miasta Braga. Była to absolutna nieprawda. W rzeczywistości imigrantów było tam zaledwie 3,3 proc. To ogromna różnica.
W innym przypadku, w kampanii wyborczej, Ventura stwierdził, iż większość gwałtów w Portugalii popełniają imigranci. Tymczasem z oficjalnych danych Dyrekcji Generalnej ds. Resocjalizacji i Służby Więziennej wynika, iż 80 proc. osób skazanych za gwałt w 2023 roku stanowili obywatele Portugalii. Co więcej, liczba tego typu przestępstw spadła o 4 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.
To tylko dwa przykłady, ale wyraźnie pokazują, jak jeden polityk – i nie tylko on – wykorzystuje fałszywe informacje, by zdobyć poparcie.
Wspomniał Pan też o działaniach UE na rzecz walki z dezinformacją. Czy na te działania wpłynęło w jakikolwiek sposób objęcie przez byłego premiera Portugalii Antónia Costę funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej?
Nie zaobserwowaliśmy zbyt wiele dezinformacji na temat jego nominacji. Wzbudziła ona jednak duże zainteresowanie opinii publicznej – głównie dlatego, iż rząd Antónia Costy upadł tuż przed ogłoszeniem jego kandydatury.
Był on objęty śledztwem – nie bezpośrednio w sprawie korupcji, ale jako część szerszego postępowania w Portugalii – po tym, jak u jego szefa gabinetu znaleziono dużą sumę pieniędzy. To wywołało sporo kontrowersji, ale nie przełożyło się na istotną dezinformację.
Czy dostrzega Pan w tej chwili w Portugalii jakąś szczególnie rozpowszechnioną narrację dezinformacyjną?
W Polígrafo mamy tradycję wybierania krajowego i międzynarodowego „Kłamstwa Roku” – czyli najbardziej rozpowszechnionych fake newsów, które krążyły w mediach w danym roku. W ubiegłym roku w Portugalii za takie kłamstwo uznaliśmy właśnie wypowiedź Andrégo Ventury. Znów chodziło o retorykę antyimigracyjną. Codziennie spotykamy się z tego typu narracjami.
Kolejnym gorącym tematem w Portugalii jest kryzys mieszkaniowy. Ale choćby tę sprawę czasem łączy się z imigracją. Pojawiają się na przykład twierdzenia, iż to rosnąca liczba imigrantów winduje ceny nieruchomości.
Skupmy się teraz na głównych aktorach stojących za tą dezinformacją. Trochę już Pan do tego nawiązał, ale czy mógłby Pan szerzej opowiedzieć, kto tworzy i rozpowszechnia dezinformację w Portugalii?
Oczywiście. W tym kontekście chciałbym wspomnieć o ważnym badaniu. Przeprowadzili je naukowcy z MediaLab przy ISCTE – portugalskim uniwersytecie. Zawiera ono bardzo interesujące informacje o krajobrazie dezinformacyjnym w Portugalii.
W ubiegłym roku, i jest to bardzo istotne, po raz pierwszy zidentyfikowano w Portugalii oznaki zewnętrznej ingerencji w wybory. Chodziło o kampanie internetowe. W jednej oskarżano Partię Socjalistyczną (PS) o korupcję, a druga przypominała o środkach oszczędnościowych narzuconych przez Partię Socjaldemokratyczną w czasie okresu „troiki”, czyli kryzysu gospodarczego, będącego skutkiem globalnej recesji w 2008 r., który zmusił Portugalię do wystąpienia o pomoc finansową.
Te ustalenia pokazują, iż zagraniczne wpływy w portugalskiej polityce są coraz silniejsze. To coś nowego dla naszego kraju. Oczywiście wszystko odbywa się w internecie, co budzi obawy o integralność procesu demokratycznego w przyszłości – zwłaszcza w roku, w którym odbędą się u nas aż trzy głosowania.
Badanie naukowców z ISCTE wskazały na firmę o nazwie NecoPlay LLC, rzekomo zarejestrowaną w Delaware i specjalizującą się głównie w reklamach związanych z grami online. Pomimo prób zlokalizowania firmy, udało się jedynie ustalić, iż jest zarejestrowana przez agenta w Las Vegas.
Dalsze badania przeprowadzone przez MediaLab wykazały, iż NecoPlay była już wcześniej powiązana z treściami politycznymi i dezinformacyjnymi w Singapurze, Rumunii, Panamie i Portugalii.
Jak dotąd badacze nie znaleźli dowodów na powiązania tej firmy z jakąkolwiek portugalską siłą polityczną. Wszystko wskazuje na zewnętrzny wpływ – akt zagranicznej ingerencji w czasie kampanii wyborczej. Nie wiemy jednak, jaka była jego motywacja. Ale to był precedens, dlatego chciałem o tym wspomnieć.
Jeśli chodzi o aktorów wewnętrznych, obserwujemy wiele przypadków dezinformacji wychodzącej od partii politycznych i ich liderów. Mógłbym powiedzieć coś o niemal każdym przywódcy partyjnym – choć oczywiście każdy działa inaczej. Wraz z nasilającą się polaryzacją w parlamencie te działania stają się coraz częstsze.
Nowym zjawiskiem w Portugalii jest manipulacja grafikami pochodzącymi z wiarygodnych serwisów informacyjnych, aby przekazywać fałszywe treści. To także coś nowego w naszym kraju.
Jeśli chodzi o specyfikę – charakterystyczne cechy – portugalskiego krajobrazu dezinformacyjnego, to tak naprawdę nie ma ich wielu. Obserwujemy głównie te same narracje antyimigracyjne, które obarczają imigrację winą za wzrost przestępczości, kryzys mieszkaniowy i inne problemy.
Gdybym miał jednak wskazać coś bardziej specyficznego, to powiedziałbym, iż pewnym wyróżnikiem jest rewizjonizm historyczny – szczególnie w odniesieniu do portugalskiej epoki kolonialnej i jej wpływu – zarówno negatywnego, jak i pozytywnego – na terytoria takie jak Angola czy Mozambik.
Z jednej strony niektóre grupy wybielają zbrodnie popełnione przez Portugalczyków w tamtym czasie. Z drugiej – pojawia się gloryfikacja tego okresu z perspektywy narodowej lub imperialnej. To jest coś wyjątkowego.
Aby zakończyć bardziej optymistycznym akcentem: co w tej chwili robi się w Portugalii, aby przeciwdziałać dezinformacji, i co jeszcze można zrobić?
W naszej niewielkiej redakcji Polígrafo staramy się równoważyć proces fact-checkingu z coraz większą liczbą tekstów typu „pre-bunkingowych”. Uważam, iż pre-bunking może działać jak szczepionka przeciwko dezinformacji.
Co Pan rozumie przez pojęcie „pre-bunkingu”? Czy niezależne, rzetelne dziennikarstwo też można uznać za formę pre-bunkingu?
Tak. Jesteśmy częścią European Fact-Checking Standards Network, która zrzesza wiele organizacji fact-checkingowych z całej Europy. Coraz częściej mówimy o konkretnym znaczeniu pojęcia pre-bunkingu. Staramy się uzgodnić, iż chodzi o uprzedzanie czegoś, co z dużym prawdopodobieństwem nastąpi.
Podam praktyczny przykład: przed nami nowe wybory w Portugalii i już teraz wiemy, iż niektórzy politycy będą twierdzić, iż wybory sfałszowano albo ktoś później manipuluje pustymi kartami do głosowania. Widzieliśmy już takie przypadki.
Dlatego zamiast weryfikować te twierdzenia po fakcie, możemy je zawczasu „rozbroić” – uprzedzić. I właśnie to dla mnie oznacza pre-bunking. Drugim koniecznym elementem jest edukacja medialna – chociaż to zupełnie inny koncept. Ale to również bardzo potrzebne.
Czyli jeżeli chodzi o edukację medialną, Pańskim zdaniem należy robić więcej. Ale czyja jest to odpowiedzialność – rządu?
Oczywiście – rząd powinien za to odpowiadać, szczególnie jeżeli chodzi o system edukacji. Powinien dotrzeć do młodych ludzi i zapewnić im dostęp do rzetelnych informacji. To obowiązek władz. Ale sektor prywatny też ma swoje zadanie. Uważam, iż kluczowa jest równowaga – rządy, instytucje europejskie i podmioty prywatne powinny współpracować.
Po ostatnich wydarzeniach już wiemy, iż nie możemy liczyć na platformy technologiczne, iż zrobią to za nas. Dlatego potrzebujemy regulacji w tym zakresie. Instytucje, rządy i sektor prywatny muszą działać wspólnie.
Chcesz dowiedzieć się więcej o dezinformacji w Portugalii? Zapraszamy tutaj.